piątek, 1 stycznia 2010

Sztuka i wartościowanie

O trudnej sztuce wartościowania i moich rozterkach...

W moim odczuciu w sztuce nie ma miejsca na autorytaryzm – na jednoznaczne, zawłaszczające sądy, na bezwzględną biel oraz czerń. Dla mnie pisanie o sztuce jest przede wszystkim poszukiwaniem wartości, a nie wartościowaniem – wydawaniem autorytarnych sądów i przyklejaniem etykietek. Tego natomiast często oczekują zagubieni odbiorcy sztuki, którzy nie wiedzą czy mają klaskać i chwalić, czy też gwizdać i ganić autora.

Postawa taka niesie jednak ze sobą pewne zagrożenia, o których wcześniej nie myślałam, gdyż wydawało mi się, że prawdziwa sztuka zawsze obroni się sama, że olśni odbiorcę i rzuci go na kolana. Tak niestety nie jest i niekiedy miernikiem artyzmu jest popularność lub przychylna opinia krytyki. [1] Uwrażliwienie na wartości pozaartystyczne, na wartości estetyczne i nadestetyczne ( byt, prawdę, dobro, sacrum [2]), nie powinno zatem zwalniać nikogo od odpowiedzialności za słowo. Należy tropić i demistyfikować działania pseudoartystyczne oraz piętnować tych, którzy tylko pozorują bycie artystą.

Jest tylko jeden problem. Formułowane przez nas sądy są obciążone subiektywizmem i odzwierciedlają uznawane przez nas systemy wartości. Świadomość tego oraz rozległość dziedziny jaką jest sztuka powstrzymują mnie przed szarżowaniem skrajnie negatywnych opinii. Trudną rolę sędziów pozostawiam zatem z ulgą innym - tym, którym posiadana wiedza oraz doświadczenie pozwalają na stawianie ocen i wydawanie wyroków skazujących na banicję ze Świata Sztuki.

J.T.



[2] Wartości nadestetyczne to termin Władysława Stróżewskiego.

Brak komentarzy: