poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Andrzej Różycki

  [...] Właściwie nigdy nie interesowała mnie fotografia ścigająca się z czasem, czy chociażby nawet ta równoległa z rzeczywistością. W większości wypadków interesował mnie czas zawieszony, niedookreślony i raczej zanużony w przeszłości. Cóż, wychowałem się na fotografii, która wymagała oprócz piękna i tajemnic wielu ciemni, również rozłożenia w czasie kilku procesów dla ostatecznego powstania obrazu fotograficznego.
      Aplikowanie negatywu do aparatu, wybory czasu migawki (też problem czasu!), oczekiwanie na wypełnienie klatkami całego filmu, czy zebranie kilku negatywów, by potem wywołać je w ciemni, przeglądanie mokrego negatywu... Suchy negatyw włożony do powiększalnika, tworzenie ciemni, wyłanianie się obrazu w oliwkowym świetle – ileż to emocji i radości rozłożonych w czasie! To musiało trwać. Nie ma się to nijak do dzisiejszego, natychmiastowego oglądu w najnowszej technologii.
      Im bardziej rozwija się technologia i cyfrotechnika, komputeryzacja czasu, tym bardziej moja wyobraźnia (nawet, gdyby ktoś chętnie nazwał mnie anachronicznym) coraz sentymentalniej sięga do technik dawnych epok. Uproszczony model tej mojej teorii jest następujący: im bardziej jest skomplikowana i wydłużona w czasie technika powstawania obrazu (im więcej ciemni) tym więcej mam szacunku do tej fotografii. Ten sam szacunek widać na twarzach osób fotografowanych również na dawnych zdjęciach amatorskich. Tym wyraźniej się to rysuje, im odleglejszy jest czas powstania zdjęcia. Ponadto w stawaniu vis á vis aparatu zarysowywał się cały teatr wzruszeń, napięć i powagi. (...)
      Fotografia ma zdecydowanie swój język. Myślę oczywiście o starej technologii. Fotografia dla mnie nie jest tylko „przygodą plastyczną” - ma swoje głębie, ciemnie i tajemnice. Ma poza tym to, czego nie może mieć inna dziedzina sztuki, ani technika zapisu (włącznie z filmem) - utrwalenie i zamrożenie chwili. Inkluz czasu i miejsca zatopiony w żelatynie. (...)
 Przed fotografowaniem następowało swoiste namaszczenie, ubieranie się odświętne, pozowanie pełne powagi, wydelegowywanie z siebie maksymalnie najlepszych cech, piękna wyrazu twarzy i generalnie usztywnianie się. To usztywnianie się to zarówno daleka, jak i w końcu niedaleka pamięć (w zależności od pokolenia), że dla aparatu i negatywu niskoczułego trzeba oddać siebie dłużej. Może dlatego te odległe zdjęcia emanują prawdą, wiedzą o przeszłym życiu i mają dar przekonywania do siebie, do odległych spraw i ludzi. [...]

Źródło cytatu: Andrzej Różycki, Fotografia nostalgiczna. Tekst dostępny na stronie Galerii FF: zakładka Artyści - Andrzej Różycki.

Brak komentarzy: